Tajemnice ATARI - ST FORUM

F-19


    F-19 jest jednym z bardziej znanych symulatorów lotu samolotem, znanym zarówno z PC, jak i z wersji na Atari. Nie ma więc sensu dokładny opis działania i obsługi programu. Obie znane mi wersje: na Atari i IBM PC różnią się między sobą nieznacznie - - oczywiście realizacja "atarowska" jest bardziej widowiskowa od "pecetowskiej", zarówno ze względu na muzykę, jak i ze względu na obraz. Wprawdzie nad tym ostatnim można by dyskutować, ale degustibus et coloribus non est disputandum - PC tak nie zagra.

    Nie jest to gra typowo prawo-lewo-ogień ciągły, choć może na taka wyglądać na pierwszy rzut oka. Aby zrealizować misję, nie wystarczy strzelać wokół w nadziei, że coś się trafi. Na ogół taki "sportowiec" będzie krążył wokół jednego miasta czy bazy, stopniowo tracąc orientację, paliwo i wysokość. Czyli najpierw - trzeba pomyśleć, zanalizować sytuację, dobrać odpowiednie uzbrojenie, i w odpowiedniej kolejności wykonać zadanie. Zwłaszcza kolejność realizacji jest ważna: tanim kosztem, przy naprawdę minimalnym wysiłku można zdobyć dużo punktów, a co za tym idzie - podwyższyć swoją rangę, zdobyć mnóstwo medali itp. zaszczyty.

    Jak więc to zrobić? Misja złożona jest z dwóch zadań: najczęściej trzeba zestrzelić samolot i zbombardować cel naziemny. Pierwszym błędem, jaki na ogół się popełnia, jest przelot zgodnie z zadaną przez program trasą. Dzięki takiemu posłuszeństwu będziesz miał mnóstwo kłopotów. To prawda, że radary zauważą cię odpowiednio późno - w większości misji właśnie to jest niepożądane. Bo wyobraź sobie, że musisz zlikwidować klucz MIGów patrolujący przestrzeń powietrzna np. nad Lipskiem. Podążając wg trasy tracisz na darmo paliwo, aby dolecieć nad Lipsk, tymczasem możesz spokojnie np. zbombardować inny cel, dając się przy okazji odpowiednio wcześnie zlokalizować przez radar. Nie niepokój się: twój pierwszy cel, czyli formacja MIG-ów niechybnie nadleci, aby cię zestrzelić. Ale ty już jesteś na to przygotowany i gdy tylko odpowiednio się zbliżą - częstujesz je Sidewinderem po czym spokojnie wracasz do bazy, zestrzeliwując nadarzające się po drodze samoloty.

    Jest jeszcze inna metoda szczególnie skuteczna, gdy masz zlikwidować samolot transportowy lecący z jakiejś bazy. Wtedy po prostu lądujesz na wrogim lotnisku-celu i czekasz z wyłączonymi silnikami na nadlatującego "Antka" - on i wyładować, a wtedy ty realizujesz zadanie, używając li broni pokładowej.

    Te dwie opisane wyżej zasady są zawsze skuteczne. Dzięki nim oszczędzasz paliwo, a tym samym nic są straszne dalekie trasy, nie musisz brać zapasowych galonów, możesz wziąć więcej broni. Broń się zaś zawsze przydaje. Dobrze jest też wiedzieć, gdzie są w okolicy przyjazne bazy lotnicze. Zawsze w razie jakichś kłopotów można tam wylądować.

    A co z tymi punktami? Jak to co: masz mnóstwo benzyny, jesteś uzbrojony po zęby i masz wykonaną misję - wszystko co zestrzelisz jest na twoje konto. Pod warunkiem jednak, ze wybrałeś wojnę konwencjonalną. Gdy latasz w czasach zimnej wojny, każdy namiar radaru ujmuje ci punkty i w takim przypadku moje rady więcej przyniosą szkody niż pożytku: trasa lotu jest na ogół tak zaplanowana, byś był niewidoczny przez jak najdłuższy czas. Zimna wojna jest tym teatrem działań, który bardziej przypomina finezyjną układankę niż fantazyjny lot w poszukiwaniu pierwszego lepszego celu. Tu już trzeba być ostrożnym, bardzo ostrożnym. Trzeba się świetnie orientować głównie w zasięgu radarów nieprzyjaciela, prześlizgiwać się między nimi - wielka jest satysfakcja, gdy taka misterna praca się , a nie zawsze jest to wykonalne.

    Najtrudniejsze są przeloty nad Północną Europą. Tam w każdej większej wiosce jest jakaś baza lotnicza, a gdy takiej nie ma, to na pewno jest radar. Najwięcej zdrowia psuje - szczególnie Ił-76, samolot wczesnego ostrzegania, wyposażony w radar i, co bardziej istotne, bardzo celnie strzelający.

    Drugim w kolejności jest rejon Zatoki Perskiej, choć czasami trudniej jest latać nad Centralną Europą - zależy to od misji. Jednym z podstawowych zadań w czasie podróżowania nad Zatoką jest zbombardowanie stacji radarowej na wyspie Kharg - i to niezależnie od rodzaju misji - to się po prostu robi z definicji. Lot staje się o wiele przyjemniejszy...

    Wreszcie najłatwiej jest nad basenem Morza Śródziemnego. Tam nie ma żadnych atrakcji, oprócz może lotniskowca, na którym czasem trzeba wylądować - nie jest to przyjemna czynność. Sam parę razy próbowałem i nie mogłem trafić.

    Osobną sprawą jest, jak się nie pogubić, gdy nie korzystasz z usług autopilota. Sprawa jest prosta - z lewej strony ekranu jest mapa, a na niej trasa przelotu, widoczna tytko gdy w prawym okienku wyświetlasz dane nt. tej trasy. Gdy natomiast masz np. podgląd na cel, trasa znika i widzisz tylko jasny punkcik - twój samolot. Wystarczy wtedy zwiększyć skalę obserwacji - do momentu, gdy jasny punkcik się żwawo przesuwa - i już wiesz, w którą stronę lecisz. A po tym już tylko odpowiedni zakręt... Dobrze jest sobie zanotować w pamięci azymut powrotu - u góry ekranu jest przecież podziałka kątowa.

    Maksimum punktów "nabijesz" gdy zmierzysz się z Elitą. No, ale tu już przelewek nie ma. Nad Północną Europą nie przelecisz nawet stu kilometrów w spokoju. Nie dość, że przeciwnik na ogół trafia, to jeszcze każdy cel naziemny częstuje cię co najmniej dwoma rakietami, zaś twoje pociski - żeby było jeszcze śmieszniej -są neutralizowane przez antyrakiety. Poziom trudności jest bardzo wysoki, a co za tym idzie również ilość punktów, akurat dla tych, którzy perfekcyjnie opanowali uniki samolotem. Uniki bowiem są jedną z metod ratowania się z opresji, gdy wszystkie zwykłe sposoby zawiodą. Bo kiedy leci do ciebie wroga rakieta, możesz zrobić skręt o 90 stopni w bok, polecieć tak chwilkę, a potem powrócić na poprzedni kurs: rakieta przejdzie bokiem, chociaż nie każda.

    Na koniec krótki kurs lądowania. Jeśli jesteś ok. 50 km od bazy, włącz system naprowadzania na lotnisko (ILS). Na ekranie pojawi się krzyż. W twoim interesie jest utrzymać celownik na jego środku. Zacznij zmniejszać wysokość do ok. 200 metrów. Od tego momentu staraj się te 200 m. utrzymać. W odległości 25-30 km od lotniska włącz hamulce (klawisz "0"), po nasiennych dziesięciu kilometrach zredukuj ciąg do pozycji pośredniej między połową a 3/4 ciągu maksymalnego. Prędkość spadnie w okolice 100-120. Dopiero z taką prędkością możesz myśleć o szczęśliwym lądowaniu, szczególnie jeśli wybrałeś opcję Realistic landings. Przy No Crashes rady te są bez sensu, bo wysuwasz podwozie i lądujesz nawet na powierzchni morza, a potem to już tylko dotoczyć się do lotniska...


Paweł Bodziacki



Powrót na start | Powrót do spisu treści | Powrót na stronę główną

Pixel 2002